Życie

O powrotach, zmianach i sentymencie

Zamknęłam się w muzycznej banieczce pod nazwą Taylor Swift. Bardzo dobrze mi w tej banieczce, tak przytulnie i komfortowo, no i odrobinę sentymentalnie. Tymczasem do tej banieczki wkradł się nagle Nick Cave w duecie z Kylie Minogue i zaczęłam się odrobinę zastanawiać nad życiem.

Stwierdzenie, że dużo się działo od mojego ostatniego wpisu tutaj jednocześnie może powiedzieć wszystko, jak i nic. Bo jak zmieścić w jednym zdaniu obronę pracy magisterskiej i dostanie się na doktorat, zamianę w mola książkowego, wakacyjną przerwę od mojego ulubionego kółka i powrót na całego po przerwie? Jak zmieścić wyjazdy i powroty, te prywatne i te naukowe? Gdzie w tym wszystkim bardziej i mniej udane próby rysunku, a także fotografowanie przyrody? I chociaż od ostatniego wpisu minęło trochę ponad pół roku, to dzisiaj i czasu, w których pisałam regularnie, dzieli jakby wieczność.

Dzień dobry, jestem Ola

Stęskniłam się za pisaniem. Pisaniem po polsku, o rzeczach, które mi siedzą w głowie, po swojemu. Bez przybierania naukowych form, bez analizy danych i całej tej otoczki pisania prac czy wniosków. Kiedy mogę siąść przed otwartym edytorem, puścić luźno myśli i zobaczyć, dokąd mnie zaprowadzą.

Rozbraja mnie myśl, jak wiele dzieli mnie tworzącą pierwszy tekst na Muzyczną Listę, a mnie obecną. Wraz z końcem października minęło 10 lat. Od jednego pomysłu na tematykę i formę przeszłam do tworzenia ogólnie o muzyce. Ze wzlotami i upadkami, regularnym pisaniem i długimi przerwami, z tymi wszystkimi chwilami zwątpienia i ograniczaniem swoich pomysłów, bo to przecież blog o muzyce jest. Aż dotarłam do momentu, gdzie jestem dzisiaj. Doktorantka z wieloma pasjami, niektórymi na chwilę, a innymi na dłużej, która w przyszłość patrzy z ciekawością. I która ma odrobinę dosyć ukrywania się za muzyką czy monotematyczną twórczością.

Próby, wzloty i upadki

Przez całe to dziesięciolecie ciągnęło mnie do bycia gdzieś w internetach. Czy to przez tego bloga, czy konta na instagramie, które istniały krócej lub dłużej. Miałam potrzebę opowiedzenia o sobie, ale bez pokazywania siebie. Wszystko, co próbowałam stworzyć, kręciło się wokół jednego tematu. Książki. Muzyka. Rysowanie. Fotografia. Upadek każdej z tych form był wiadomy z góry, szczególnie że często moje zainteresowania są jak fale – przychodzą i odchodzą, i mimo że zostają na dłużej, to jednak ich częstotliwość jest mniejsza niż czas potrzebny na 'przeżycie’ w internecie.

Nie chcę mówić 'WRACAM’, bo nie wiem, czy wracam. Ten tekst może zacząć nowe życie Muzycznej Listy, ale równie dobrze może być pojedynczym zrywem, jakich wiele już tu było. Jednak chcę mieć miejsce, które pomieści moje WSZYSTKO, w dowolnych ilościach i każdych możliwych częstotliwościach. Chcę tu zmieścić moje ja chowające się za literami oraz to w pełnym uśmiechu i głową w dół. To dumne z kolejnego rysunku w tym samym stopniu co udanego eksperymentu. Chcę móc wyliczać moje muzyczne fascynacje obok książek, które skradły moje serce. I chcę to robić wtedy, kiedy będę miała ochotę, a nie wtedy, kiedy deadline na istnienie w interniecie mnie będzie gonił.

Co z tym Nickiem Cavem?

Gdzieś tam na początku tego tekstu mówiłam o duecie, który przebił się do mojej Swiftowej banieczki i wywołał kilka myśli, które przerodziły się w potok słów, których nikt się nie spodziewał. A przynajmniej nie ja. Nie wiem, czy to zasługa tej piosenki czy momentu, w którym jej słuchałam, kiedy trenowałam sobie zakładanie igły do AFM (to taki mikroskop, może kiedyś coś więcej o tym napiszę), przy czym myśli mogły krążyć jak tylko chciały. Więc doleciały sobie do Muzycznej Listy, do tej jednej myśli, że może bym coś napisała. A potem już samo poszło. Dlatego na koniec, coby muzycznolistowej tradycji stało się zadość, duet, od którego ta lawina myśli się zaczęła.

Tu chyba wypadałoby powiedzieć do zobaczenia. Więc piszę do widzenia z cichą nadzieją, że wkrótce się ono spełni. A dla spragnionych sentymentu bądź ciekawych początków, podrzucam ten pierwszy ’tekst’, od którego Muzyczna Lista się zaczęła. I cichutko dopowiem, że byłam wtedy w gimnazjum, więc proszę nie gryźć.

Możesz również polubić…