Piątkowy wieczór. W radiu jak co tydzień gra Lista Przebojów Trójki. Marek Niedźwiecki wrócił z wakacji i w końcu poprowadził Listę. Brakowała jego głosu. A ja sięgnęłam po jego książkę leżącą na półce Nie wierzę w życie pozaradiowe.
Marek Niedźwiecki opowiada o sobie: swoim prywatnym życiu, podróżach i muzyce. Pokazuje czytelnikowi swoją pozaradiową stronę, która jednak z radiem ma wiele wspólnego. Mówi, że nie wierzy w życie pozaradiowe. A ja nie wierzę w radio bez pana Marka. Nie wierzę w życie pozaradiowe
Opowieści Marka Niedźwieckiego są przeplatane kartkami z pamiętnika, zdjęciami i listami przebojów z różnych lat. Pisze o latach szkolnych i dzieciństwie, o tym, jak zarażał się pasją do radia. O studiach, na które poszedł, żeby być bliżej radia i o pierwszych krokach w byciu radiowcem. O muzyce, swoich ulubieńcach i spotkaniach.
To może dziwne, ale z niektórymi historiami się utożsamiam. Też nie umiem żyć bez muzyki, a zamiast iść na imprezę wolę zaszyć się w domu z moimi ulubionymi kawałkami. Nie jestem duszą towarzystwa, częściej zdarza mi się siedzieć z boku i obserwować ludzi. A bez radia nie byłabym sobą. Głos Marka Niedźwieckiego znam odkąd sięgam pamięcią. Pamiętam jak odszedł z Trójki, chociaż nie wiedziałam, dlaczego. Byłam za mała na politykę. Na szczęście wrócił. I nie wyobrażam sobie Trójki bez niego.
W książce Nie wierzę w życie pozaradiowe najbardziej podoba mi się szczerość. Nie wyczuwa się w niej sztuczności, naciągania i pisania 'pod publiczkę’. Marek Niedźwiecki pokazuje w niej siebie takim, jakim jest: spokojnym, cichym człowiekiem, który ponad wszystko pokochał radio i Australię. Lubię słuchać i czytać opowieści ludzi, którzy mają odwagę zwierzyć się z tego, co mają w sobie. Którzy potrafią zwierzyć się z emocji, wspomnień i uczuć. Którzy pokazują swoją prawdziwą twarz. A jest to trudne, szczególnie jeśli jest się introwertykiem.
Książka nie jest gruba, ma tylko 165 stron. Pojawiają się w niej liczne zdjęcia związane z historiami Marka Niedźwieckiego. Oraz listy piosenek utworzone przez autora na przestrzeni lat. Dla mnie to jeden z największych plusów, których jest bardzo dużo. Będę miała czego słuchać przez najbliższe dni, a najciekawsze utwory pojawią się na blogu.
A minusy?
Rzadko się jednak zdarza, żeby nie było słabych stron. Tak jest i w tym przypadku. Minusem książki Nie wierzę w życie pozaradiowe jest jej długość. Przeczytałam w kilka godzin i czuję pewien niedosyt. Jest to zdecydowanie zbyt krótka lektura.
Jeśli macie możliwość przeczytania tej książki, to poświęćcie jej trochę czasu. Nie będziecie żałować, mogę to zagwarantować.