W grudniu na rynku muzycznym pojawił się nowy album Laury Pergolizzi zatytułowany Lost On You. Co artystka zaprezentowała tym wydawnictwem?
To nie pierwszy krążek piosenkarki o pseudonimie LP. Znana na rynku muzycznym od 2001 roku nagrała łącznie cztery płyty. W tym czasie pisała również teksty dla takich gwiazd jak Rihanna, Christina Aguilera czy The Backstreet Boys. Dopiero w drugiej połowie 2016 dała się poznać szerszej publiczności, a album Lost On You zdobył szczyty list przebojów także w Polsce.
Na krążku utrzymanym w czarno-białych kolorach znajduje się dziesięć utworów. Obok kawałków z epki Death Valley poprzedzającej wydawnictwo pojawiło się pięć nowych piosenek, między innymi No Witness czy Into the Wild. Całość trwa niecałe 40 minut.
Co usłyszymy na Lost On You?
Album rozpoczyna utwór Muddy Waters. Zapowiada się ciekawie. Rytmiczny, dość minimalistyczny, zbudowany głównie z głosów. Instrumenty mają tutaj znaczenie marginalne, główną rolę odgrywa wokal LP. Momentami przebija się jakby z oddali. Ale to on nadaje charakteru całej piosence. Muddy Waters dość szybko przechodzi w żywszy No Witness. Mocno podkreślony i akcentowany rytm najbardziej rzuca się w uszy. Przypomina piosenkę idealną do maszerowania. Zaraz po niej docierają dźwięki utworu tytułowego, który stał się jednym z najbardziej znanych przebojów LP. W Lost On You oprócz niezwykłego głosu Laury usłyszymy jakże charakterystyczne gwizdanie. Ciekawie wkomponowane w muzykę stwarza mistrzowskie połączenie. Jednak utwór dość szybko staje się osłuchany, przez co nie posiada smaczków ujawniających się wraz z kolejnymi odsłuchaniami.
W kolejnym kawałku LP wkracza w bardziej popowe klimaty. Up Against Me jest skoczny, żywy, ale nie pokazuje niczego nowego. Takie utwory już się pojawiały wśród artystów zajmujących się muzyką popularną. Mnie nie zachwyca, za to szybko wpada w ucho. Z kolei następna piosenka zatytułowana Tightrope jest znacznie spokojniejsza, łagodniejsza, przez co słucha się jej z większą przyjemnością. Do tego gdzieniegdzie przebija się w niej to gwizdanie, w którym łatwo się zakochać.
Other People rozpoczyna gwizdanie. Kolejny utwór z krążka Lost On You, który zyskał dużą popularność. Laura Pergolizzi bawi się w nim muzyką, swoim głosem, tempem. Wpada w ucho, ale nie nudzi się szybko. Przyjemnie się go słucha. Przechodzi płynnie w Into The Wild, którego pierwsze takty przypominają utwór prowadzący w świat natury nieskażony ludzką ręką. Spokojny, płynie delikatnie, by przy refrenie staje się mocniejszy. Rytmiczny, z wyraźnie słyszalnymi akcentami. Całość daje przyjemne wrażenie.
Ostatnie trzy piosenki wchodzą już w typowo popowe klimaty. Są rytmiczne, ale dobre na chwilę. Strange jeszcze jest ciekawe i przyjemne do refrenu, który, moim zdaniem, psuje cały utwór. Beztroskie la la la dodaje banału i denerwuje. Death Valley jest skoczna, ale powtarzalna. Podobne rozwiązania już były, nawet wśród poprzednich piosenek. Dość banalna, przez co szybko wpada w ucho. You Want It All zwalnia tempo, ale wciąż mam wrażenie, że już gdzieś to słyszałam. Przynajmniej jest spokojniejszy niż Death Valley, przez co nie narzuca się.
Warto sięgnąć po Lost On You?
I tak i nie. Na pewno warto sięgnąć ze względu na ciekawy głos wokalistki. Jest to album dobry do słuchania jako muzyka w tle, żeby zagłuszyć ciszę. Zawiera kawałki łatwe w odbiorze, nad którymi nie trzeba się zatrzymywać, żeby odkryć coś więcej. Jednak brakuje jej pazurka, momentami staje się nudna i powtarzalna, nie szokuje nowymi rozwiązaniami. Łatwo się nudzi. Polecam to wydawnictwo osobom poszukującym muzyki lekkiej i przyjemnej, której nie trzeba poświęcać czasu. Jeśli jednak ktoś poszukuje bardziej ambitnych kawałków, album Lost On You niestety nie zaspokoi jego potrzeb.
Warto zajrzeć:
> La La Land – jest się czym zachwycać?