Hot Tamales Trio to zespół bluesowy, grający muzykę po swojemu. Niedawno ukazał się ich pierwszy album nazwany po prostu Hot Tamales Trio. Co można na nim znaleźć? Już opowiadam. Czas na bluesa!
Zaczyna się od dźwięków harmonijki ustnej, na której gra Łukasz Pietrzak. Towarzyszy gitara sterowana przez Kamila Soleckiego. Wprowadzili oni nastrój gór. Takie było moje pierwsze skojarzenie. Góry. Zalesione pagórki, przepiękne doliny, nieziemskie widoki ze szczytów. Można się rozmarzyć. Chwilę później dołączyła Eliza Sicińska, wokalistka, ze swoim pięknym głosem. Wypełniła nim całą piosenkę. Czas na bluesa
Kolejny kawałek jest równie spokojny, o delikatnej melodii. Do tego dochodzi gitara, która jest w tym utworze niesamowita. Uwielbiam takie rytmy. W tej piosence wokalistka nie każe na siebie długo czekać. Zaczyna śpiewać już po kilku sekundach od wystartowania utworu. Od jej głosu czuć radość. Śpiewa, bo sprawia jej to radość. Jakby to nie była praca, tylko rozrywka, sposób na weekend. Słuchanie to czysta przyjemność. A jakby jeszcze tego było mało, to na koniec piosenki włącza się harmonijka. To dodaje energii, wzmacnia piosenkę.
No tak, opisuję moje odczucia, a zapomniałam wymienić tytuły piosenek. Płytę otworzył utwór Glance, następny był Patient. Zaraz po nim pojawia się Fair. Wydawać by się mogło z pierwszych dźwięków, że to kolejny spokojny kawałek. A tu niespodzianka. Rozwija się po kilku chwilach, wypełnia się energią i radością. Harmonijka dodaje klimatu swojskiego, beztroskiego. Momentami piosenka zwalnia, uspokaja się, ale rośnie napięcie. Oczekiwanie, co będzie za chwilę, co będzie po tej ciszy, czy to już koniec, czy jeszcze nie. W końcu dochodzi do momentu kulminacyjnego, coś pęka, a muzyka wraca do swojego żywego tempa.
Mroczny klimat
Z kolei następny utwór, A Dream Within a Dream, tworzy nastrój grozy. Jest niebezpieczny, tajemniczy i mroczny. Nic dziwnego – słowa napisał Edgar Allan Poe, a trio stworzyło odpowiedni klimat. Jest to najdłuższa piosenka na płycie. Ciągnie się powoli, noc się rozrasta. Noc, w czasie której może się wydarzyć wszystko. I cisza, która gra w uszach swoją niebezpieczną piosenkę. Rozkłada nad słuchaczem swoje ramiona, by za chwilę objąć go coraz mocniej. Aby już nie wyrwał się z jej uścisku.
Później jest przeskok. Mrok się kończy, a na scenę wchodzi radość. Wydaje się ona dziwna, nienaturalna. Słodka. Peculiar Love Surprise to całkowity kontrast A Dream Within a Dream. Jest żywa, radosna i wesoła. Wyciąga z mroku poprzedniej piosenki. Na początku wydaje się niepasująca do tamtej nocy, jednak bardzo łatwo się przestawić. Dać się porwać, popłynąć razem z melodią gdzieś na łąkę pełną kwiatów i słońca.
Łagodna i zaskakująca
Potem przychodzi Pining Blues. Krok po kroku, szarpnięcie struny po szarpnięciu. Jest łagodna i delikatna. Momentami narasta, by po chwili urwać się i spaść do poprzedniej melodii. Łatwo się przy niej rozmarzyć. I wtedy już nic się nie liczy. Tylko cisza, spokój i błogi odpoczynek.
Odpoczynek ten trwa także w następnej piosence. Flies rozpoczyna się trochę nietypowo. dziwnie. Przywodzi mi na myśl western. Ale nie w samym środku akcji, gdzie ludzie strzelają do siebie w jakimś pubie. Raczej moment, kiedy odjeżdżają na koniu ku zachodzącemu słońcu. Czy jakoś tak. Nie oglądam westernów, ale może w którymś jest taka scena. W każdym razie w tle widzę Dziki Zachód, zachodzące słońce i parę kowbojów odjeżdżających na koniach w siną dal. Czas na bluesa
Z tego widoku wytrąca kolejny, przedostatni już utwór, Workable. Jest bardzo szybki, jeden z najszybszych z całej płyty. Pobudza i rozluźnia. W końcu zwalnia, ale tylko na chwilę. W końcu musi się rozpędzić przed finalną piosenką, która… zwalnia. Home Of Blue jest kolejną balladą na tej płycie. Ale nie usypia. Co najwyżej rozluźnia i pozostawia w błogim rozleniwieniu. Takie spokojne, leniwe zakończenie, na leniwe, wakacyjne dni.
Płyta jest idealna do posłuchania w leniwe popołudnia, po ciężkim dniu, w chwili odpoczynku. Dobrze relaksuje, zabiera w dalekie podróże nie ruszając się z domu. Trio bardzo dobrze się dopełnia. Piękny głos Elizy (która napisała teksty do piosenek z jednym wyjątkiem) przeplata się z ciekawymi rozwiązaniami gitarowymi Kamila (autor muzyki)oraz wirtuozem harmonijki ustnej Łukaszem. Warto ich poznać. Czas na bluesa