Nie rozumiałam ich fenomenu. Wszyscy, którzy tam byli opowiadali, jakie Bieszczady są wspaniałe. Inne niż wszystkie, piękne i urokliwe. Patrząc na zdjęcia myślałam Podobne góry mam za oknem. Co w tych jest takiego niezwykłego?

O górach już trochę pisałam. Była wyprawa na Kilimandżaro oraz podróż w góry Ałtaj. Uwielbiam góry, są częścią mojego życia. Dlatego też chcę zakończyć listę podróżniczą wycieczką w góry. Będzie w miarę blisko. Bieszczady. Góry, w których bardzo łatwo się zakochać.
Nie rozumiałam ich fenomenu. Wszyscy, którzy tam byli opowiadali, jakie Bieszczady są wspaniałe. Inne niż wszystkie, piękne i urokliwe. Patrząc na zdjęcia myślałam Podobne góry mam za oknem. Co w tych jest takiego niezwykłego? Jednak zdjęcia mają to do siebie, że zniekształcają rzeczywistość.
W końcu udało mi się pojechać w Bieszczady. Było to w miarę niedawno, bo we wrześniu w ramach wycieczki klasowej. Gdy dojeżdżaliśmy na miejsce, pojawiły się nagle duże góry, całe zielone. Jechaliśmy krętą, wąską drogą, na której nie było prawie żadnego ruchu. Na szlakach czekały na nas przepiękne widoki zapierające dech w piersiach. I jeszcze specyficzny klimat tamtych miejsc, nieodczuwalny nigdzie indziej. Po prostu tam trzeba być.
Jednak to nie jest tekst o moich przygodach w górach, ale o muzyce. Tym razem pojawi się więcej niż jedna piosenka. Najchętniej to wstawiłabym większość piosenek Starego Dobrego Małżeństwa, ale z tym może się powstrzymam. Innym razem.
Muzyka i Bieszczady
Na początek mam dla Was utwór zespołu KSU. Jest to zespół punkrockowy, założony w latach 80. w Ustrzykach Dolnych. Zespół z serca Bieszczad. Gatunek może trochę nie pasuje do spokoju bijącego od tych gór, ale kto by się przejmował podziałami i klasyfikacją. Z zespołem KSU kojarzy mi się najbrdziej ten utwór: Moje Bieszczady, w wersji akustycznej. Podoba mi się, bo opowiada o Bieszczadach i opisuje je. Wystarczy się wsłuchać w tekst. Poza tym muzyka jest żywa, ale jednocześnie delikatna. Nie przytłacza.
Obiecałam niejedną piosenkę. Oto zapowiedziany dodatek. Ilekroć wspominam wycieczkę w góry, w głowie słyszę melodię Bieszczadzkich Aniołów Starego Dobrego Małżeństwa. Ze znajomymi słuchaliśmy jej wieczorami, gdy siedzieliśmy zmęczeni po dniu spędzonym na szlaku. Wtedy usłyszałam ją po raz pierwszy. Ma w sobie coś takiego, że łatwo się przy niej rozmarzyć. Nagle chce się być setki kilometrów od domu, w miejscu, gdzie jest cisza i spokój. Gdzie nocne niebo nie jest rozjaśnione światłem domów i latarń ulicznych. I mam nadzieję, że jeszcze kiedyś usłyszę ją w tych górach.
Więcej od Muzycznej Listy:
Grafika została stworzona dzięki Pablo by Buffer.